czwartek, 24 marca 2011

Papryka nadziewana czym popadnie :)

W ramach walki z nudą w trakcie przymusowego urlopu dorwałyśmy się z Iskierkiem do kuchni.
Ja.. bo lubię... Iskierek.. bo wiadomo.. kot musi być tam gdzie się coś dzieje !
Iskierek zazwyczaj okupuje część blatu przy oknie, bo wiadomo.. a to ktoś pod oknem przejdzie,
a to jakiś samochód przejedzie, czasem też na parapecie zawita gołąb..no i najważniejsze..
parapet jest blisko kuchenki, więc na bieżąco można sprawdzać co ja tam wyczyniam.

Wczoraj rozpracowywałyśmy paprykę nadziewaną czym popadnie..
2 duże papryki
4 pieczarki
1 średnia czerwona cebula
1 natka pietruszki
1 torebka ryżu
1/3 kostki sera feta
ząbek czosnku
sól.pieprz,tymianek
Z papryk odkroiłam 'kapelusze' i oczyściłam z nasionek. W międzyczasie ugotowałam ryż.
Na maśle usmażyłyśmy drobno pokrojoną cebulę z pieczarkami .Iskierek za cebulą i czosnkiem nie przepada, więc w czasie smażenia cebuli oddawała się polowaniu na gołębia, który akurat przysiadł na parapecie i bezczelnie patrzył się jej prosto w nos i ani drgnął ! Swoją drogą co za granda żeby gołąb się kota nie bał !
Wymieszałam ugotowany ryż z cebulą,pieczarkami,serem feta i posiekaną natką pietruszki, posoliłam,popieprzyłam. W związku z walką z chorobą doprawiłam całość czosnkiem i wypełniłam po brzegi
paprykętymże przewykwinłym farszem.
Dla Moni była wersja mięsna czyli dodatkowo usmażyłam na maśle indyka z tymiankiem i wymieszałam z połową farszu.
Paprykę piekłam do momentu aż skórka lekko zaczęła się przypiekać, żeby nie była ani zbytnio twarda
ani też zbytnio miękka.
Et voila ! :)

Papryka w tej wersji jest dobrym dodatkiem do wszelkiego rodzaju mięsiw z grilla, z tym, że wtedy proponuję ryżem nadziewać połówki papryki delikatnie ponacinane nożem..szybciej się zgrillują :)


Wiedziona zapachami do kuchni zawitała Carmenka, co nie ukrywam jest dużym zaskoczeniem, gdyż Carmen ma zazwyczaj w nosie co z Iskierką robimy w kuchni.
Papryki gotowe, Iskierek zawąchała się  w bazylii..
Iskierek też się załapał na obiad.. a co..
Przyczajony tygrys... ;) Swoją drogą miałyśmy bardzo ładny zielnik na parapecie, przy którym bardzo miło się i gotowało i z którego bardzo miło się podjadało i który w ogóle bardzo lubiłyśmy, ale niestety.. nie przetrwał mojego ostatniego weekendowego wyjazdu.. i bynajmniej nie przez Iskierka ;P
Bez komentarza :)
KoTest... zaakceptowane..można jeść :)

2 komentarze: