niedziela, 10 kwietnia 2011

Krew, kot i łzy ;)

Są takie dni, kiedy robi się wszystko, żeby nie robić nic..
To właśnie wczoraj miałam taki dzień..
Zaległam na kanapie pozytywnie nastrojona do pracy...kawa...papieros...muzyka...
odpalam komputer  i słyszę jakby tupot końskich kopyt..
nagle zza głowy wybiega siedem [!] kilo Jaśminki i przebiega po mnie odbijając się pazurkami od twarzy..
kot spanikowany, krew się leje, bo w sumie każdemu by się lała,
gdyby mu postawić pięć szpilek na twarzy z siedmiokilogramowym obciążeniem..
No i się poszło..
Trzeba było opatrzyć rany, w międzyczasie kawa wystygła, nastrój prysł
i tak mi się wydaje, że to był właśnie ten moment kiedy wpadłam na pomysł, że zrobię obiad ;)

Plusem mojego gotowania [oczywiście oprócz uciechy konsumujących ;) ] jest to,
że opróżniam wiecznie przeładowaną lodówkę.
Tak też i wczoraj odkryłam chyba ze 3/4 kg zamrożonej ligawy,
która niestety nie przypadła kotom do gustu.
Nie żeby była nadgryziona czy coś..
po prostu do Moniki dotarł zamówiony dla kotów kawał mięsa,
który ze względu na kolor i układ włókien z góry skazany był na porażkę ;)
Nie żeby koty były wybredne..
po prostu to nie było to , co tygryski lubią najbardziej ;)

Zrazy wołowe a la mła , to przepis tajniacki.. dlaczego?
a dlatego, że nikt go nie zna.. nawet ja ;)
Poważnie.. za każdym razem mam problem, żeby powiedzieć jak to robię,
bo w trakcie gotowania wpadają mi do głowy nowe pomysły
i zmieniam zapach na bieżąco
[ ze względu na to, że nie jem mięsa, to  robię je na węch a nie na smak]

W międzyczasie dobierania składników do kuchni zawitała Iskierka.
Tym razem, o dziwo zamiast parapetu okupowała komputer, przy okazji dzielnie wybierając brzuchem muzykę pod gotowanie.
I tak też zalewałam się łzami przy krojeniu cebuli i Davidzie Sylvianie :)
Iskierkowi znudził się Sylvian i przeniosła się do sypialni natomiast do kuchni zawitał nowy kot !
Sierotka Marysia zwana przeze mnie Krwawą Mary, to nowy tymczas Moniki.
Dom Moniki jest domem tymczasowym, czyli takim, w którym koty ze schroniska  lub inne okoliczne bidy mają szansę na socjalizację , wyleczenie i znalezienie domu stałego.
Takie domy tymczasowe są na wagę złota, bo jest cała masa kotów, które nie mają szans w schronisku
czy na dworzu , cała masa kotów porzuconych, oddanych po śmierci właścicieli itp itd.
Czy to ze względu na chorobę, której leczenie jest nie możliwe w warunkach schroniskowych,
czy na charakter, który trzeba czasem ciut zmienić, czy ze względu na inne czynniki
takie koty trzeba ulokować w domu tymczasowym.
Kotem tymczasowym była też Iskierka,
ale ponieważ choruje na przewlekłą niewydolność nerek
i co za tym idzie dostaje codzienne kroplówki i kilogramy leków ,
ciężko było znaleźć jej odpowiedzialny dom..
i tym sposobem Iskierek została u Moniki na stałe.
Wracając do Krwawej Mary.. Mary z dnia na dzień została sama..
sama w pustym domu..
Pani umarła.. nowi lokatorzy oczywiście kota nie chcieli..
oczywiście kota koniecznie trzeba było oddać do schroniska
a najlepiej uśpić, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że się go oddało do schronu.......
Maniutka została wysterylizowana, wyczyszczono ząbki, ogólnie doprowadzono kota do ładu fizycznego..
z psychicznym jest nieco gorzej , bo Mańka nie lubi innych kotów,
więc mieszka sama w jednym z pokoi i niesamowicie tęskni do ludzi.
Czemu też dała wyraz wczoraj.
Wpadła do kuchni..poocierała się o nogi i zaprowadziła mnie do swojego pokoju,
z którego nie dała mi wyjść.Grane było ugniatanie kolan, ocieranie się,
podkładanie się pod głaskanie,mruczenie..
szalenie ciężko było zrobić Mańce jakiekolwiek zdjęcie, bo w przypływie miłości
ocierała się również o obiektyw.. ;)
W każdym razie Mańka wpadła do kuchni tylko na chwilę i chyba nie znalazła tam oprócz mnie nic ciekawego.

              Iskierka poszła spać, Krwawa Mary się wygłaskała,
             Carmen i Jaśmina oddawały się zabawom,
             więc miałam wreszcie chwilę na obiad..
              a o to co tym razem trafiło do garnka...

Zrazy a la mła :)

3/4 kg mięsa wołowego [najlepiej chuda wołowina typu ligawa itp]
30 dkg pieczarek
duża garść grzybów suszonych
5 łyżek czarnych oliwek
5 listków laurowych
dwie czerwone cebule
8 malutkich ogórków konserwowych
pół litra bulionu z bulionetki pieczeniowej 
mąka
sól zmiękczająca mięso
łyżka musztardy stołowej
tymianek świeży
zioła prowansalskie
przyprawa do gulaszu
pełna lampka białego wytrawnego


Mięso kroję w plastry o grubości ok 1,5 cm. Rozbijam tłuczkiem, doprawiam solą zmiękczającą mięso, przyprawą do gulaszu i ziołami prowansalskimi. Odstawiam na ok 20 minut.W międzyczasie kroję cebulę [najlepiej w pióra] i podsmażam na patelni aż zrobi się szklista.Wrzucam do garnka, cebulę, pokrojone w ćwiartki pieczarki, czarne oliwki, mikrusowe ogórki konserwowe,suszone grzyby, łyżkę musztardy,świeże listki tymianku.Zalewam kieliszkiem wina, mieszam i odstawiam na czas smażenia mięsa.

Rozbite i doprawione mięso obtaczam w mące i wrzucam na rozgrzany olej.
Czas smażenia jest bliżej nieokreślony.. niektórzy twierdzą, że powinno się obsmażać prawa-lewa i przekładać od razu do garnka, ja smażę na pewno na dużym ogniu z jednej i drugiej strony a potem na mniejszym dosmażam nieco tak aby i w środku było twarde, ale to takie moje przyzwyczajenie.. wydaje mi się, że mięso i tak jest miękkie, bo raz, że dodaję soli zmiękczającej, a dwa, że dość długo je duszę.
Wczoraj po ponad godzinie duszenia mięso zaczęło się wręcz rozpadać.

Usmażone zrazy przekładam do garnka, całość zalewam bulionem tak aby mięso było zakryte,duszę na wolnym ogniu dopóki mięso nie będzie miękkie [ok 1,5h] co jakieś 15-20 minut mieszając.

Podaję klasycznie z ziemniakami z wody  i mizerią.
Mięso dekoruję listkami tymianku.

Smacznego :)
Miziaj mnie miziaj...

Kroimy, kroimy łez nie szczędzimy ;)

Dj Iskerek ...gra dziś na żywo... brzuchem !!!

Mańka i jej krwawe spojrzenie ;)

aż się kociątku łapki z wrażenia rozjechały :)

Wejście smoczycy !

" Jak mogłaś ją wpuścić do naszej kuchni ??!!! "

Wielki garnek Zrazów a la mła ! :)

p.s: Sierotka Marysia vel Krwawa Mary szuka domu.. gdyby ktoś był zainteresowany, śmiało proszę pisać :)