Niewątpliwym plusem operowania kolana w Warszawie jest możliwość spotkania się ze znajomymi :)
Co prawda jest to jeden z nielicznych plusów..a właściwie jedyny..no ale.. !
Wczoraj odwiedziłam Monikę i jej moją ulubioną kuchnię..starym zwyczajem na wstępie padło pytanie "Co jemy?" To się już chyba nigdy nie zmieni.. zawsze muszę coś tu ugotować..
z resztą od tego zaczęła się kuchnia z kotem, więc i po dłuższej przerwie
nie mogłam inaczej zacząć...zwłaszcza, że jest z kim gotować :)
W kuchni Moniki zawsze jest dużo kotów, wiadomo.. kuchnia = jedzenie, a koty.. żarte są :)
Koty można podzielić na : głodomory dochodzące, chwilowych wpadaczy , stałych bywalców.
Głodomory dochodzące czyli te, które jak tylko usłyszą dźwięk noża wpadają do kuchni w nadziei na żarcie,
chwilowi wpadacze czyli te, które kontrolnie zajrzą co się tam dzieje, bo a nóż widelec coś im skapnie,
stali bywalcy czyli te, które po prostu z kuchni nie wychodzą.
Swoją drogą.. można sobie wyobrazić jakich gabarytów musi być ostatnia grupa :)
Ku mojej uciesze , do ostatnich dołączyła nowa tymczaska o wdzięcznym imieniu MOP !
Historia Mopki wygląda następująco : Kierowniczka schroniska poinformowała wolontariuszy, że od kilku dni kręci się tam dziki kot. Dziki ten kot, wyjada innym kotom z misek, tłucze je pewnie..
w ogóle szatan nie kot ! Trzeba coś z nim zrobić, a przecież nie ma dla niego miejsca.. "O tam jest..tam.."
Oczom wolontariuszy ukazał się mały czarno-srebrny dread.. Patrycja - nieustraszona pogromczyni dzikich kocich bestii wyciągnęła do kota rękę i... rozległo się głośne mruczenie.. a następnie noszenie na rękach, głaskanie.. i tak to dziki kot okazał się być niewielkim skołtunionym ,wiecznie głodnym ,a przede wszystkim przesympatycznym młodym persem :)
Jak to zwykle w schroniskowych bajkach bywa, kot "sam z siebie przyszedł" pod schronisko
[bo w naszym okolicznym lasku aż roi się od dzikich persów,które same znajdują drogę pod bramę schroniska] i oczywiście nikt go nie szuka... i tak trafił do Moniki..
Plaskata Mopka należy do tego typu kotów , które już przy pierwszym kontakcie budzą w człowieku niesamowitą potrzebę opiekowania się nimi..głaskania..tulenia..noszenia na rękach..i niepohamowaną potrzebę spełniania wszystkich kocich zachcianek :) Oczywiście poinformowałam wszystkich dookoła, że "CHCĘ PERSIAAAA!!!!" no, ale stanęło na tym, że jedyne co to możemy sobie pogotować...
Co prawda jest to jeden z nielicznych plusów..a właściwie jedyny..no ale.. !
Wczoraj odwiedziłam Monikę i jej moją ulubioną kuchnię..starym zwyczajem na wstępie padło pytanie "Co jemy?" To się już chyba nigdy nie zmieni.. zawsze muszę coś tu ugotować..
z resztą od tego zaczęła się kuchnia z kotem, więc i po dłuższej przerwie
nie mogłam inaczej zacząć...zwłaszcza, że jest z kim gotować :)
W kuchni Moniki zawsze jest dużo kotów, wiadomo.. kuchnia = jedzenie, a koty.. żarte są :)
Koty można podzielić na : głodomory dochodzące, chwilowych wpadaczy , stałych bywalców.
Głodomory dochodzące czyli te, które jak tylko usłyszą dźwięk noża wpadają do kuchni w nadziei na żarcie,
chwilowi wpadacze czyli te, które kontrolnie zajrzą co się tam dzieje, bo a nóż widelec coś im skapnie,
stali bywalcy czyli te, które po prostu z kuchni nie wychodzą.
Swoją drogą.. można sobie wyobrazić jakich gabarytów musi być ostatnia grupa :)
Ku mojej uciesze , do ostatnich dołączyła nowa tymczaska o wdzięcznym imieniu MOP !
Historia Mopki wygląda następująco : Kierowniczka schroniska poinformowała wolontariuszy, że od kilku dni kręci się tam dziki kot. Dziki ten kot, wyjada innym kotom z misek, tłucze je pewnie..
w ogóle szatan nie kot ! Trzeba coś z nim zrobić, a przecież nie ma dla niego miejsca.. "O tam jest..tam.."
Oczom wolontariuszy ukazał się mały czarno-srebrny dread.. Patrycja - nieustraszona pogromczyni dzikich kocich bestii wyciągnęła do kota rękę i... rozległo się głośne mruczenie.. a następnie noszenie na rękach, głaskanie.. i tak to dziki kot okazał się być niewielkim skołtunionym ,wiecznie głodnym ,a przede wszystkim przesympatycznym młodym persem :)
Jak to zwykle w schroniskowych bajkach bywa, kot "sam z siebie przyszedł" pod schronisko
[bo w naszym okolicznym lasku aż roi się od dzikich persów,które same znajdują drogę pod bramę schroniska] i oczywiście nikt go nie szuka... i tak trafił do Moniki..
Plaskata Mopka należy do tego typu kotów , które już przy pierwszym kontakcie budzą w człowieku niesamowitą potrzebę opiekowania się nimi..głaskania..tulenia..noszenia na rękach..i niepohamowaną potrzebę spełniania wszystkich kocich zachcianek :) Oczywiście poinformowałam wszystkich dookoła, że "CHCĘ PERSIAAAA!!!!" no, ale stanęło na tym, że jedyne co to możemy sobie pogotować...
Zgodnie z życzeniem Moniki ugotowałyśmy zupę cebulową z grzankami .
3 ogromne cebule [dwie czerwone i jedna biała]
kieliszek białego wina [najlepiej wytrawnego]
łyżka masła
około pół garści świeżego tymianku
łyżka suszonego czosnku niedźwiedziego lub posiekany mały ząbek świeżego
bulion warzywny [ok 1 litr ]
100 ml śmietany 18%
gruby plaster sera rubin lub bursztyn
sól,pieprz
Trzy ogromne cebule, pokroiłam w drobną kostkę. Ooooj się działo się działo.. wszyscy płakali..
tylko dzielny Pers nie płakała i bacznie obserwowała co robię :)
Posoloną cebulę wraz ze świeżym tymiankiem dusiłam na maśle przed około 10-15 minut.
[Trzeba uważać, żeby się nie przypaliła] podlałam kieliszkiem białego wina , dodałam pieprzu,czosnku i dusiłam około 5 minut. Całość zalałam bulionem, zamieszałam i przelałam do garnka, w którym zupa gotowała się około 15 minut na średnim ogniu, na chwilę przed końcem dodałam drobno posiekany ser bursztyn oraz śmietanę.
W międzyczasie Monika pokroiła grubo chleb [ oj lubi duże kromki ;) ] ,posmarowała go wciśniętym czosnkiem i posypała startą mozarellą.
Powiem szczerze.. było pyyyyyyyszne ! :)
Wchodzi człowiek do kuchni i widzi takiego smutnego kota , z którym nikt nie gotuje..
No i jak tu stać bezczynnie?

Dzielna Persia Mopka jak stała tak stoi ,cebuli się nie lęka, łez też się nie boi :)

Nie ma to jak sobie ustawiać kompozycję, którą i tak zawsze zburzy koci kłak !

Rwała się Mopka do gotowania, aż ją musieli przytrzymywać !

Jeść jeść jeść !
Mop Vs tymianek... ostateczne starcie
Skończyłyśmy późno, więc niewiele widać.. no ale żeby nie było
No to mam przepis na kolejny obiad.U mnie asystują dwa ku(o)chciki, jestem ciekawa czy tez nie będą płakać przy krojeniu cebuli.
OdpowiedzUsuńPonoć jak się cebulę namoczy w wodzie pięć minut przed krojeniem, to tak nie szczypie w oczy :)
OdpowiedzUsuńMiłego gotowania :)
Chyba zupa przypadła kotu do gustu :)
OdpowiedzUsuń48 year-old Business Systems Development Analyst Dorian Breeze, hailing from Shediac enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and role-playing games. Took a trip to Gondwana Rainforests of Australia and drives a Ferrari 410 Sport. przekierowanie tutaj
OdpowiedzUsuń